wtorek, 22 stycznia 2013
Odpowiedni sponsor w sporcie to podstawa sukcesu
Autorem artykułu jest rainlow
Koszykówka to dyscyplina, w której Polska reprezentacja nie odnosi w ostatnich latach żadnych poważnych sukcesów. Nawet niedawna organizacja mistrzostw Europy w 2009 roku w naszym kraju nic nie zmieniła pod tym względem.
W siedmiu miastach naszego państwa rywalizowało 16 drużyn. Polska, po początkowych sukcesach, czyli wygranych w dwóch pierwszych meczach mistrzostw z Bułgarią i znacznie wyżej notowaną Litwą, następnie poniosła same porażki i nie awansowała do fazy medalowej mistrzostw. Mimo najsilniejszego składu, jaki mogliśmy wystawić, nic nie zdziałaliśmy.
Czy najsilniejszy skład przełoży się na sukces?
Mimo iż skład był bardzo obiecujący: Marcin Gortat i Maciej Lampe to w końcu koszykarze, którzy mają swoją dużą renomę, i znakomity amerykański koszykarz David Logan, który błyszczał wówczas na parkietach Euroligi, czyli rozgrywek, w których brały udział wyłącznie najsilniejsze ekipy z całej Europy, z ekipą Asseco Prokom Gdyni osiągnął właśnie w 2009 roku największy sukces. Wielokrotny mistrz Polski na czele właśnie z niesamowitym Davidem Loganem awansował aż do ćwierćfinału tych elitarnych rozgrywek, gdzie uległ drużynie mistrza Grecji Olimpiakosu Pireus. Logan miał być naszą tajną bronią, ponieważ niedługo przed tą imprezą otrzymał obywatelstwo polskie i mógł reprezentować nasz kraj. O wiele więcej spodziewaliśmy się po naszych koszykarzach. Marcin Gortat to przecież człowiek, który dobrze spisywał się na parkietach najlepszej ligi świata, czyli NBA, również Lampe miał swoje dobre momenty na amerykańskich parkietach, nie zagrzał tam jednak długo miejsca, nie mniej jednak bardzo dobrze spisywał się w europejskich klubach i to w bardzo dobrych i silnych ligach, takich jak hiszpańska czy rosyjska. Wszystko to jednak było za mało, gdyż reszta naszej kadry odstawała znacznie od tej trójki, a bez dobrych zmienników ciężko powalczyć na tak poważnej imprezie jak mistrzostwa naszego kontynentu.
Nasza liga
Również nasze ligowe drużyny przeżywają ciężki okres, poza naszym ligowym podwórkiem żadnej z drużyn nie udaje się w ostatnich latach zaistnieć w Europie. Po tym pamiętnym sezonie 2009/2010 i awansie Asseco Prokom Gdynia do czołowej ósemki Euroligi, nasze zespoły nie osiągnęły żadnego poważniejszego sukcesu na arenie europejskiej. W polskiej lidze koszykówki każdego roku liczą się praktycznie te same drużyny, należą do nich właśnie Asseco Prokom Gdynia, który w ostatnich latach zdominował naszą ligę, walczy z nimi dzielnie Anwil Włocławek, PGE Turów Zgorzelec. W ostatnim roku do walki włączył się Trefl Sopot, który właśnie w finale zmierzył się z rywalem zza miedzy, czyli Asseco Prokom, które jednak bezdyskusyjnie wygrało rywalizację finałową i od sezonu 2003/2004 nieprzerwanie zdobywa tytuł mistrza Polski. Do niedawna kroku mógł mu utrzymać tylko PGE Turów Zgorzelec, który czterokrotnie wywalczył wicemistrzostwo Polski, a było to w latach 2007, 2008, 2009, 2011. Początki klubu sięgają lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, niemniej jednak prawdziwe sukcesy drużyna zaczęła odnosić dopiero, gdy znalazła strategicznego sponsora. Niestety, bez pieniędzy w sporcie nie można liczyć na sukces, najpierw trzeba zainwestować fundusze, aby osiągnąć spektakularne wyniki sportowe.
Odpowiedni sponsor
Tak się właśnie stało z drużyną PGE Turów Zgorzelec, która w 2007 roku zdobyła sponsora, a były nim Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Od tamtej pory drużyna występowała pod nazwą PGE Turów Zgorzelec i zaczęła odnosić sukcesy nie tylko na naszym polskim podwórku, ale również na arenie międzynarodowej. W sezonie 2007/2008 drużyna ta dotarła do pierwszej ósemki rozgrywek Uleb, gdzie uległa dopiero bardzo silnej rosyjskiej drużynie Dynamo Moskwa. Drużyna ze Zgorzelca jest zatem kolejnym przykładem, iż w dzisiejszych czasach bez odpowiedniego strategicznego sponsora, drużyny skazane są na walkę tylko o przetrwanie, gdyż bez odpowiedniego zabezpieczenia finansowego klubu, żaden sportowiec o znanym nazwisku raczej nie zaryzykuje gry dla takiej drużyny, która walczy tylko o utrzymanie w lidze bądź w najlepszym wypadku o środek tabeli.
---
rainlow
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Kupujemy sprzęt na zimowe eskapady
Autorem artykułu jest Bartosz Nowakowski
Już niedługo rozpoczyna się sezon narciarski, dlatego też należy dobrze się do niego przygotować. Poza konieczną odzieżą zimową, warto również poszukać odpowiednich nart, butów i kasków, a dla najmłodszych - szybkich saneczek.
Niezależnie, czy robisz zakupy na sezon letni, czy tak jak teraz - na zimowy - warto dokładnie rozejrzeć się, zanim podejmiesz decyzję o zakupie konkretnego sprzętu. Trzeba zwrócić uwagę na wiele kwestii, które są bardzo ważne, jeśli chcesz spędzić miło i bezpiecznie czas.
Bezpieczeństwo
Wybierając się na stok, trzeba zadbać o bezpieczeństwo swoje, swoich najbliższych, ale również wszystkich innych, którzy się tam znajdą. Aby było bezpiecznie, należy pamiętać, by zakupiony sprzęt był idealnie dopasowany. Zbyt duże buty lub nieodpowiednia długość nart mogą być przyczyną kłopotów z utrzymaniem prawidłowego toru jazdy, a tym samym wypadku na trasie. Warto również pamiętać o konieczności noszenia kasku przez dzieci i młodzież. Nawiasem mówiąc, kask to dobry pomysł nawet dla wytrawnych narciarzy, ponieważ głowę mamy jedną i zawsze należy ją chronić.
Dobra jakość
Aby miło spędzić czas w górach, trzeba pamiętać o tym, by zakupiony sprzęt był dobrej jakości. Znana marka nie zawsze to gwarantuje, dlatego warto porozmawiać ze specjalistą, który podpowie, co wybrać, by było bezpiecznie, a pobyt na nartach nie skończył się nogą w gipsie.
Dobra cena
Nie ma co się oszukiwać – sprzęt do sportów zimowych to spory wydatek i trzeba się z tym liczyć. Jeśli więc czekają Cię tego typu wydatki, zrób dokładny rekonesans. Sprawdź, jak kształtują się ceny wybranych przez Ciebie nart czy butów w sklepach realnych, ale zobacz również, co ma do zaproponowania internetowy sklep sportowy. Bardzo możliwe, że w sieci będzie znacznie taniej. Powinieneś również pamiętać o tym, że bardzo często sprzęt narciarski jest do kupienia z drugiej ręki. W tym wypadku jednak najlepiej sprawdzić jego stan osobiście jeszcze przed zakupem.
---
A jeśli macie ochotę na własnej skórze przekonać się czym jest sprawdzony internetowy sklep sportowy zapraszamy na disport.pl!
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
sobota, 19 stycznia 2013
Po ciąży — powrót do formy z trenerem
Autorem artykułu jest Li Li
Moda na zgrabną i przede wszystkim szczupłą sylwetkę rozpoczęła się już w latach 80. ubiegłego stulecia. Fascynacja młodzieńczym wyglądem zaś przyczyniła się do błyskawicznego rozwoju medycyny estetycznej.
Dziś wystarczy tylko posiadać odpowiednią sumę pieniędzy, żeby odjąć sobie lat i dodać uroku.
Upiększające zabiegi mogą jednak okazać się prawdziwą pułapką. Wystarczy spojrzeć na niektóre gwiazdy kina czy muzyki, które za wszelką cenę starają się zatrzymać swoją zjawiskową urodę, a botoks stopniowo zamienia ich twarze w maski. Dbanie o siebie może jednak przynieść zdumiewające wręcz efekty, jeśli tylko zachowa się w tym odpowiedni umiar.
Na pewno warto dbać o zachowanie szczupłej sylwetki. Nie tylko wygląda to atrakcyjnie, ale jest też bardzo zdrowe. Osoby szczupłe nie mają chociażby tak dużych problemów ze stawami i krążeniem, jak osoby z nadwagą i otyłe. W walkę o szczupłą sylwetkę trzeba jednak z wiekiem wkładać coraz więcej energii, ponieważ metabolizm staje się coraz wolniejszy. Dla kobiet trudny jest też okres ciąży i czas po porodzie, kiedy naturalną koleją rzeczy przybierają na wadze. Doskonałym sposobem, żeby odzyskać dawną figurę, może okazać się w ich przypadku trening personalny. Trener osobisty doskonale oceni możliwości swojej klientki, przygotuje program dietetyczny oraz odpowiedni zestaw ćwiczeń, który pozwoli pozbyć się nadprogramowych kilogramów i wymodelować sylwetkę.
Trener personalny prawdopodobnie najlepiej też zmotywuje do pracy osoby, które mają w sobie mało samozaparcia i wiary w siebie. Trener osobisty zajęcia prowadzi głównie w większych miastach. Bez trudu
można znaleźć go chociażby w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu. Trening personalny zaś trwa najczęściej kilka tygodni. Ten czas wytężonej pracy zwykle wystarcza, żeby osiągnąć zamierzony cel i cieszyć się piękną, zdrową i przede wszystkim szczupłą sylwetką.
---
Polecamy - profesjonalny trener osobisty Kraków
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Uzależnieni od adrenaliny
Co kieruje ludźmi, którzy na co dzień zmagają się z sytuacjami ekstremalnymi, czy jest to tylko chęć poczucia dreszczu adrenaliny i przygody, a może kierują nimi całkiem inne, wyższe przesłanki, które zrozumieć możemy tylko kiedy sami osiągniemy coś niemożliwego?
Życie ludzkie pełne jest niespodzianek i nieprzewidzianych zwrotów akcji, które skutecznie podnoszą nam ciśnienie i poziom adrenaliny. Niektórzy mówią nawet, że kiedy w naszym organizmie wzrasta poziom adrenaliny to wiemy, że żyjemy. Adrenalina sprawia, że nasze serce pompuje szybciej krew w naszym ciele, a nasze wszystkie podstawowe zmysły się wyostrzają. Jest to zjawisko tak wyjątkowe, że wiele osób wręcz się od niego uzależniło. Są to głównie osoby uprawiające wszelkiego rodzaju sporty ekstremalne, od jazdy wyczynowej na rowerach, motorach, poprzez skoki spadochronowe aż po wspinaczkę wysokogórską.
Wszystkie te sporty są niewątpliwie bardzo niebezpieczne, co jak nic innego sprzyja wytwarzaniu odpowiedniego poziomu adrenaliny aby poczuć upragniony dreszczyk emocji. Można by się zastanawiać, co kieruje osobami, które na przykład zimą udają się zdobywać szczyty górskie czy bieguny. Przecież poza własną satysfakcją nic im taka wyprawa nie przyniesie. Tacy ludzie potrafią wydać fortunę na profesjonalny sprzęt wspinaczkowy, całe komplety odzieży i bielizny na zimę, wliczając w to skarpety termoaktywne tylko po to by przeżyć odrobinę emocji. Taki tok myślenia jest jednak błędny, bowiem ludzie udający się na takie wyprawy często mierzą się z samym sobą. Przekraczają granice, których zwykły człowiek nigdy nie pokona, sprawdzają możliwości ludzkiego ciała i umysłu, a zdobywając upragniony szczyt z pewnością czują coś więcej niż tylko skok adrenaliny.
Takie uczucia są nieporównywalne z niczym innym na ziemi, bowiem uczucie własnego sukcesu i pokonania wszelkich przeciwności w dążeniu do celu to coś, czego nie doświadczymy w naszej codziennej rutynie i dlatego właśnie część z nas stawia przed sobą tak trudne wyzwania, aby dać również przykład innym, że wszystko jest możliwe.
---
To bez znaczenia czy jesteś zawodowym czy początkującym wspinaczem, odpowiedni sprzęt wspinaczkowy to podstawa.
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
czwartek, 7 kwietnia 2011
Treningi - wymarzona sylwetka
Jeśli chcesz zacząć ćwiczyć w celu poprawienia sylwetki, to nie rozpoczynaj zanim nie przeczytasz poniższego raportu! od: Eweliny Jakubiak, trenera osobistego.
Dlaczego większość kobiet ćwiczących nie osiąga odpowiednich rezultatów?
Często błędne pytania jakie otrzymuję są:
"Jakie ćwiczenia wykonywać aby schudły mi uda?"
"Jakie ćwiczenia zaproponujesz aby pozbyć się oponki z brzucha?"
Ćwiczenia nie odchudzają wykonujemy je w celu wzmocnienia mięśni, gdyż wzmocnione mięśnie, pośrednio przyczyniają się do późniejszych efektów, które możemy uzyskać poprzez odpowiedni trening.
Najważniejszą sprawą jest fakt, że za pomocą ćwiczeń układamy odpowiedni trening, który przekłada się na efekty.
2. Nie umieją wykonać odpowiedniego treningu
Nie ćwiczenia a trening przekłada się na efekty a nie samo wykonywanie ćwiczeń.
Ponieważ za pomocą treningu doprowadzamy do odpowiedniego poboru energii przez nasz organizm. To w jaki sposób wykonujemy trening czyli dzięki jakiemu systemowi energetycznemu nasz organizm pracuje przekłada się na efekt.
Odkryj ten komplety system treningowy do wykonywania w domu!
Co otrzymasz kupując kurs?
2 systemy treningowe, które stosuje się podczas:
- Redukcji tkanki tłuszczowej
- Wzmacnianiu i rzeźbieniu mięśni
- Różnorodność ćwiczeń podczas treningów
środa, 30 marca 2011
Chcesz biegać. Ale jak? Odcinek 1
Podstawowe pytania, jakie zadaje sobie każdy biegający, to: ile biegać, jak często i z jaką intensywnością? Dokładne odpowiedzi na te pytania przynosi wydana niedawno książka autora o znamiennym nazwisku
Internet oferuje wiele gotowych programów treningowych. Jednak trudno się spodziewać, aby takie ogólnodostępne plany treningowe pasowały każdemu: kobiecie, mężczyźnie, nowicjuszowi i biegowemu weteranowi.
Dlatego warto pokusić się o sprawdzenie tego, co oferują nam biegowe autorytety. W ostatnich miesiącach nakładem wydawnictwa Inne Spacery ukazała się wyjątkowa książka dla biegaczy. Tytuł: Bieganie metodą Danielsa. Autor: Jack Daniels. Amerykanin, który chyba w żaden sposób, z racji nazwiska, nie jest powiązany ze słynnym alkoholem.
Wydawca na swojej stronie zachwala:
„Najlepszy podręcznik biegowy najlepszego na świecie trenera. System treningowy, z którego korzystają olimpijczycy i amatorzy na całym świecie. Książka od lat uważana za najlepszy podręcznik treningowy dla biegaczy na wszystkich poziomach zaawansowania startujących na dystansach od 800 metrów do maratonu”.
Kluczem do książki, oprócz dokładnych programów treningowych na wielu dystansach, są słynne danielsoweskie tabele. Dzięki nim możemy się dowiedzieć z jaką intensywnością i jak często biegać.
Sercem metody Danielsa jest to, jaka jest nasza aktualna kondycja. Najłatwiej zmierzyć ją nie w laboratorium, ale z praktyki. Dokładnej, biegowej praktyki. O co dokładnie chodzi? Daniels podowiada, żeby swoją formę oszacować na podstawie wyników z ostatnich zawodów.
Jeśli pobiegłeś 10 kilometrów w 45 minut, a przy okazji nie biegłeś rekreacyjnie, tylko dałeś z siebie wszystko, to znaczy, że twoja forma jest właśnie taka. Biorąc swój wynik z wyścigu przyporządkowujesz go do odpowiedniego wiersza w tabeli i już wiesz jak intensywnie powinieneś biegać.
Oczywiście Daniels poleca rozmaite środki treningowe. Środki treningowe będę tematem naszego następnego artykułu.
---
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Via ferrata od A do Z
Autorem artykułu jest Szerpa
Co to jest via ferrata? Dlaczego ostatnio tak głośno o żelaznych drogach i skąd ich popularność? Co to jest lonża, absorber? Jaki szlak wybrać na początek? Jeśli chcesz znaleźć odpowiedź na te pytania- koniecznie czytaj dalej :)
Co to jest via ferrata?
Ci, co łyknęli nieco języka włoskiego, lub wpisali kiedyś to hasło "via ferrata" w słownik otrzymają odpowiedź "żelazna droga", lecz co to znaczy? Otóż owe określenie tyczy się żelaznych lin- sposobu asekuracji, jaki się spotyka na ferratach. A sama ferrata to szlak podobny do naszej słynnej orlej perci, przy czym stopień trudności może być mniejszy lub większy od niej, a zamiast łańcuchów są wspomniane żelazne liny mocowane kotwami do skały. Druga różnica- na orlej perci łańcuchy służą do trzymania się nich, a na ferracie lina służy do wpięcia w nią zestawu asekuracyjnego- na ferracie staramy się nie trzymać liny. Umożliwia nam to czyste przejście szlaku w bezpieczniejszych warunkach, niż gdy ma to miejsce na szlaku z łańcuchem. Pierwsze ferraty zbudowano w Dolomitach podczas I Wojny Światowej jako udogodnienie dla przeprawiających się żołnierzy.
Asekuracja na via ferracie:
Pierwszą rzecz, jaką trzeba sobie uświadomić przed wyjściem na ferratę jest zagrożenie, jakie wynika z odpadnięcia.
Podczas wspinaczki z klasyczną asekuracją, współczynnik odpadnięcia jest równy co najwyżej 2 (dla tych,co nie wiedzą- współczynnik odpadnięcia definiuje się jako iloraz długości lotu przez długość liny która absorbuje energię lotu, czyli w najgorszej sytuacji współczynnik ten będzie równy około 2 (jeśli polecimy zaraz przed pierwszą wpinką- długość lotu- 2 * długość liny+ naciągnięcie się liny)), natomiast na ferracie ten współczynnik może być dużo większy. Jeśli np. idziemy pionowo w górę i kotwy są umieszczone co 2 m (co nie jest rzadkie), to w najgorszym wypadku po odpadnięciu lecimy 2 metry, do tego trzeba dodać długość lożny, ok. 1 m oraz długość liny absorbującej energię, czyli jakieś 1.5 m, więc mamy długość lotu: 4.5 m, długość liny absorbującej energię: 1.5 m, więc współczynnik 3. Nawet biorąc jeszcze pod uwagę istnienie absorbera energii trzeba się liczyć z poważnymi obrażeniami kręgosłupa- nawet połamaniem.
Podczas przepinania karabinków z lonżą należy przestrzegać bezwzględnie zasady, iż w każdej chwili co najmniej jeden karabinek musi być wpięty do stalowej liny. Nieprzestrzeganie tej zasady możemy przypłacić własnym życiem.
Zestaw do asekuracji powinien składać się z kilku podstawowych elementów:
Uprząż - powinna być atestowana. Wystarczy uprząż wspinaczkowa, bardzo rzadko spotyka się turystów z pełnymi uprzężami- są niewygodne na bardzo długich trasach.
Lonża z absorberem energii- podobnie jak uprząż musi być z atestem. Warto zwrócić uwagę na karabinki przy lonży, nie polecam karabinków typu Twist Lock- po kilku godzinach ciągłego wpinania i wypinania można pozbawić się skóry na palcach.Kask- koniecznie zabierz kask- Dolomity są bardzo kruche i w każdej chwili możesz dostać czymś w głowę.
Skala trudności via ferrat:
Podobnie jak drogi wspinaczkowe- ferraty mają swoją skalę trudności. W polskiej literaturze i przewodnikach można znaleźć sześciostopniową skalę trudności wg Tkaczyka:
1 - Brak trudności- zwykły szlak turystyczny.
2- Małe trudności- słowo małe może być mylnie interpretowane, należy w niektórych momentach być uważnym, tylko fragmenty szlaku obite są liną oraz klamrami. Szlak prosty, w sam raz na pierwsze wyjście na ferratę dla obycia się ze sprzętem.
3- Średnie trudności- Większość trasy wyposażona w asekurację, trudność podobna do Orlej Perci, po obyciu się z operacjami sprzętowymi, nabyciu wprawy w wpinaniu lonży można ruszyć na taką trasę- wiele z nich zaskakuje dużą ekspozycją, kruszyzną oraz przyzwyczaja do powietrza pod nogami, którego w Dolomitach sporo doświadczycie :)
4- Trudno - Praktycznie całej trasie towarzyszy asekuracja, na takich trasach naprawdę można poczuć powietrze pod nogami i dużą dawkę adrenaliny, można spotkać małe przewieszenia oraz dużo pionu, często ferraty te są długie- na ponad 6,7 godzin. Jeśli nie masz doświadczenia wspinaczkowego ani ferratowego, albo nie jesteś oswojony z ekspozycją- nie zaczynaj od tej trudności. Ale jeśli jesteś wspinaczem i w ramach zrycia psychy chcesz pochodzić po ferratach- celuj w trudności od 4 wzwyż :)
5- Bardzo trudno- kolejny stopień wtajemniczenia, często nie ma klamer ani drabin, więc wspinaczka (można już to nazwać wspinaczką :) ) jest w bardziej czystej formie, drogi dobre dla rycia psychy i wyrypu.
6- Wyjątkowo trudno- na te drogi warto zabrać linę, kilka ekspresów i przyrząd do asekuracji- drogi trudne technicznie, psychicznie i często asekuracja nie pomaga psychice- dla bezpieczeństwa lepiej iść z asekuracją lotną, a w niektórych momentach asekurować się z przyrządu- sami to praktykowaliśmy na ferracie Giuseppe Olivieri przy kilku przewieszkach, gdzie lot na lonży nie zakończyłby się szczęśliwie. Trasa czasem zajmuje cały dzień.
Ważną sprawą, którą każdy powinien wziąć do serca jest to, iż na większości ferrat nie ma możliwości powrotu, jak się zaczęło-trzeba skończyć bez względu na warunki. Ze względu na to trzeba zawsze być pewnym pogody, warunków oraz możliwości fizycznych i psychicznych członków zespołu. Czasem lepiej odpuścić i pójść na łatwiejszą i krótszą traskę, a tą trudniejszą zostawić na zaś, niż dzwonić trafić na burzę w środku trasy, przypiętym do stalowej liny, która de facto robi za piorunochron.
---
Szerpa - Artur Paciorek
http://dolomity-wspinanie.pl
http://przeplywypieniezne.pl/
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Mizeria na inaugurację piłkarskiej Ekstraklasy w Polsce
Autorem artykułu jest Piotr Ski
Sześć goli w Krakowie, pięć nierozstrzygniętych spotkań, tylko po jednym zwycięstwie gospodarzy i gości. 22 tysiące kibiców na klasyku w Poznaniu.
Rozłożona na trzy dni inauguracja rundy wiosennej piłkarskiej ekstraklasy okazała się niewypałem. Z siedmiu spotkań aż 5 zakończyło się remisami, jedno spotkanie wygrali gospodarze, a jedno goście. Mecz liderującej w tabeli Jagiellonii Białystok ze Śląskiem Wrocław został,z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych, przesunięty na dzień 8 marca br.
W piątek 25.02. odbyły się 2 mecze z udziałem zespołów kandydujących do tytułu Mistrza Polski i trzeba przyznać, że pojedynek ostatniej w tabeli Cracovii z Legią W-wa był na pewno najlepszym spotkaniem tej kolejki. Spotkanie było dramatyczne i emocjonujące do samego końca. Trzykrotnie prowadzenie obejmowali piłkarze z Krakowa i tyleż razy wyrównywał zespół gości. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 3:3( 1:1), a gole dla Cracovii strzelali tylko obcokrajowcy: Jarabica, Suworow z karnego oraz Ntibazonkiza, natomiast dla Legii odpowiednio: Kucharczyk( głową), Czech Hubnik oraz strzałem w " okienko" po pięknej dwójkowej akcji z Cabralem Jakub Wawrzyniak.
Drugie piątkowe spotkanie na nowo wybudowanym stadionie w Gdyni pomiędzy Arką a Wisłą Kraków było słabym spotkaniem, w którym jedynego gola na wagę wygranej zapewnił drużynie gości - w 89' - Patryk Małecki. Należy podkreślić, iż w drużynie Wisły w podstawowym składzie było tylko 2 Polaków, a z wszystkich obcokrajowców wyróżnił się tylko b. dynamiczny, z dobrym dryblingiem Izraelczyk Melikson.
Sobota przyniosła nam trzy zakalce, bo tak można ocenić to, co zaserwowali nam piłkarze grający w trzech spotkaniach. Pierwsi na plac gry wyszli w Bytomiu piłkarze Polonii i GKS - u Bełchatów. Pierwszą odsłonę przemilczmy, w drugiej - ciut lepszej - na prowadzenie w 53' wyprowadził gospodarzy Łukasz Tymiński. Wyrównanie padło w 68' po strzale głową Dawida Nowaka, w zamieszaniu po rzucie rożnym. Należy dodać, że goście w tym momencie grali już w osłabieniu, gdyż boisko kilka minut prędzej musiał opuścić ukarany 2 żółtymi kartkami Łukasz Bocian.
Kolejny mecz odbył się również na Śląsku i stał na jeszcze niższym poziomie. W Chorzowie w meczu pomiędzy Ruchem a Lechią Gdańsk kibice( a było ich 5500) nie doczekali się ani goli, ani emocji.
Ostatnim sobotnim pojedynkiem był mecz pomiędzy Zagłębiem Lubin a Koroną Kielce. Spotkanie zakończyło się wynikiem nierozstrzygniętym 1:1 a obie bramki padły w 1 odsłonie. Na gola z 6' dla gospodarzy autorstwa Michała Stasiaka szybko, bo już w 10' odpowiedzieli goście. Po ładnej akcji i dośrodkowaniu Golańskiego gola z najbliższej odległości do pustej bramki zdobył Andrzej Niedzielan. Warto dodać, iż goście kończyli mecz w dziesiątkę po usunięciu z boiska A. Vukovića( za 2 żółte kartki).
Po kiepskiej sobocie kibice liczyli na metamorfozę w niedzielę. Spotkał ich jednak zawód, gdyż 2 ostatnie spotkania 16 kolejki ekstraklasy nie różniły się niczym od poprzednich( z wyjątkiem meczu Cracovia - Legia). Pierwszym niedzielnym meczem było rozgrywane w Warszawie spotkanie pomiędzy Polonią a Górnikiem Zabrze. 4 tysiące nie oglądało ciekawego spotkania, ani goli. Górnik przyjechał po punkt i niewiele się wysilając go zdobył.
Inaugurującą rundę wiosenną kolejkę kończył mecz pomiędzy obrońcą tytułu Lechem Poznań a Widzewem Łódź( 22 tys. widzów). Spotkania między tymi zespołami zwane klasykami zawsze były wielce atrakcyjne, tym razem jednak tak nie było. Minimalne zwycięstwo wymęczył zespół gospodarzy po ładnym strzale Jakuba Wilka z 32'. Był to gol na wagę trzech punktów, bardzo potrzebnych Lechowi, który po odpadnięciu z europejskich pucharów walczy o podium, uprawniającym do ponownego pokazania się w Europie.
Wszystkie zespoły ekstraklasy przygotowywały się do sezonu spędzając ostatnie tygodnie na obozach zagranicznych, co powinno być widoczne w jakości rozgrywanych spotkań. Tak jednak nie było, co podważa sens wyjazdu w ciepłe kraje i powrót na polskie boiska bez odpowiedniej dłuższej aklimatyzacji.
Należy żywić nadzieję, iż następna kolejka przyniesie podniesienie poziomu spotkań.
---
więcej artykułów na stronie www.sportyiturystyka.blogspot.com
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
EURO na Ukrainie (znowu) zagrożone?
Autorem artykułu jest Tomasz R.
Wczoraj pojawiły się w polskiej prasie, dziennikach i portalach internetowych artykuły, z których biły tytuły o tym, że EURO w Ukrainie kolejny raz zagrożone. Że opóźnienia, że UEFA i FIFA grozi i generalnie, że tam na wschodzie to ciągle coś partaczą.
Ja się czasem naprawdę zastanawiam, czy rzeczywiście na Ukrainie mają tyle problemów organizacyjnych, czy to z jednej strony poganianie mimo wszystko biedniejszej i mniej sprawnej gospodarczo Ukrainy przez władze UEFA, czy też może mały doping też w naszą, polską stronę ? W końcu nic tak nie komplementuje jak poczucie wyższości i sprawniejszości choćby przed największym przyjacielem. Dodając nasze polskie ego, to można gdzieś taki wysnuć wniosek, że cieszymy się z tego, że my nie mamy problemów.
Mimo wszystko musimy pamiętać, ze pomysł wspólnej organizacji Mistrzostw Europy padł właśnie z ust przedstawicieli Ukrainy i to oni na czele z Hryhorijem Surkiesem namawiali pukających się w czoło polskich działaczy PZPN-u i polityków.
Wielu komentatorów zwraca uwagę również na kłopoty w ukraińskim związku piłki nożnej. Jest on w dużej mierze opanowany przez właścicieli klubów, którzy jak to życiu i sporcie bywa, spierają się i lobbują rozwiązania im sprzyjające. Biorąc pod uwagę jak dużą wagę UEFA i FIFA przykładają do swojej niezależności, a co za tym idzie niezależności federacji krajowych, to od razu wiadomo, że wszelkie naciski, czy to państwowe, czy to prywatne są im nie w smak. Wielu analityków zwraca uwagę, że w tej kwestii UEFA stara się podszczypywać ukraińskich działaczy, polityków i właścicieli klubowych, żeby dali spokój federacji piłkarskiej, "bo zabierzemy euro".
Nie zamierzam się mieszać w sprawy wewnętrzne ligi ukraińskiej.
Pewne jest jednak to, że gdyby nie aktywność osób prywatnych, nie byłoby transferów i sukcesów klubów ukraińskich, których my możemy tylko zazdrościć (na czele z wygranym przez Shakhtar Pucharem UEFA w 2009 roku).
Dalej idąc i biorąc pod uwagę zaangażowanie tychże właścicieli klubowych w organizacje EURO 2012 poprzez współfinansowanie, czy samodzielne (sic!) finansowanie budowy stadionów, hoteli, czy nawet dróg.
W Polsce takie rzeczy nie mają miejsca, więc myślę, że powinniśmy dopingować Ukrainę jak tylko możemy biorąc pod uwagę jak wielka przepaść stoi między gospodarkami naszych krajów. Nie śmiać się, nie naigrawać nie porównywać (bo okoliczności zupełnie inne) lecz dopingować, podziwiać i wspólnie się cieszyć zbliżającym się świętem piłkarskim.
---
http://blog-euro-2012.blogspot.com
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Phil Jackson - wygrywać jak z nut
Autorem artykułu jest Sonja
Miłośnicy rozgrywek NBA pamiętają czasy, kiedy to "Byki" z Chicago naszpikowane takimi nazwiskami jak Michael Jordan, Denis Rodman i Scottie Pippen oczarowywały swoją grą, ustanawiając w sezonie 1995/96 rekord wszech czasów jeśli chodzi o liczbę zwycięstw. Mózgiem tej bezprecedensowej passy był Phil Jackson.
Najbardziej utytułowany trener w historii NBA
Phil Jackson jest byłym zawodowym koszykarzem i obecnym trenerem Los Angeles Lakers. Uważany za jednego z najlepszych trenerów w historii National Basketball Association (NBA), swoje największe sukcesy odniósł jako trener Chicago Bulls w latach 1989-1998. W tymże okresie Chicagowskie Byki zdobyły sześć tytułów NBA. Następną stacją jego kariery jest drużyna Los Angeles Lakers, z którą zdobył pięć tytułów NBA w latach 2000 – 2010. Jackson zdobył w sumie 11 tytułów NBA jako trener, bijąc rekord ustanowiony przez Reda Auerbcha. Obecnie, jako trener i gracz, utrzymuje rekord za wygranie największej liczby mistrzostw NBA. Rekord pobił wygraną Los Angeles Lakers w Play-off nad Orlando Magic w 2009, wynikiem cztery do jednego.
Jackson słynie ze stosowania ofensywy trójkątnej Texa Wintera oraz holistycznego podejścia do bycia trenerem. Inspiruje się filozofią Wschodu, czemu zawdzięcza przydomek „Zen Master” („Mistrz Zen”). Jackson uznaje książkę Roberta Pirsiga pt. „Zen i sztuka oporządzania motocykla” za jedną z głównych sił kierujących jego życiem. Praktykuje również techniki duchowe Rdzennych Amerykanów, jak pisze w swojej książce pt. „Sacred Hoops”. Napisał w sumie kilka książek o swoich drużynach i strategiach wykorzystywanych w koszykówce. Otrzymał również nagrodę North Dakota’s Roughriders Award. W 2007 roku dołączył do koszykarskiej Sali Chwały.
W 1996 roku, podczas pięćdziesiątej rocznicy National Basketball Association, Jackson został uhonorowany tytułem jednego z dziesięciu najlepszych trenerów w historii ligi. Jackson, bez wątpienia uznawany za jednego z najlepszych, wspierał również drużyny gwiazd. W czasie swoich pobytów w Chicago i Los Angeles, miał zaszczyt pracować z pięciokrotnym zdobywcą tytułu MVP (ang. Most Valuable Player — Najbardziej Wartościowy Gracz) Michaelem Jordanem oraz zdobywcą tytułu MVP Kobe Bryantem, którzy prowadzili jego drużyny. Mając w drużynie prawdopodobnie najlepszego gracza ligi, trenowanie z pewnością staje się dużo łatwiejsze.
Biorąc pod uwagę, że Phil w zasadzie nigdy nie prowadził drużyny składającej się ze słabych graczy, nasuwa się pytanie, które można zastosować do wszystkich utytułowanych trenerów tego świata: Jak dobrym trenerem jest naprawdę Phil Jackson? Bardzo dobrym? Średnim? Już same odpowiedzi unaoczniają ewidentny nonsens tego typu dywagacji.
Co do dziedzictwa Jacksona jako trenera nie ma wątpliwości, ale by umocnić swoją pozycję najlepszego trenera NBA, ludzie chcieliby zobaczyć go w przyszłym roku jako trenera drużyny innej niż Lakersi. Jeżeli wybierze mniej utalentowaną drużynę – drużynę bez Jordana czy Bryanta, i zacznie odnosić sukcesy, wątpliwości osób żerujących na dywagacjach zostaną rozwiane.
Według mnie Phil Jackson to legenda, która posiada niebywały talent formowania głodnych sukcesu ekip, złożonych często z tzw. trudnych charakterów. Inni wtrącą, że trenera ocenia się po umiejętności przekształcenia dobrej drużyny w drużynę znakomitą. Nie jestem pewien, czy Phil musiał to zrobić choć raz w ciągu swojej kariery trenerskiej. Na szczęście nie należę do osób, które nie mogą żyć bez zbędnych dywagacji.
---
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Subskrybuj:
Posty
(Atom)
Translate
Popularne posty
-
Autorem artykułu jest Maciej Sniadach Rowery MTB i ich nowoczesne konstrukcje. Jakie można dostrzec różnice w rowerach na kołach 29 i 26...
-
Autorem artykułu jest Szerpa Co to jest via ferrata? Dlaczego ostatnio tak głośno o żelaznych drogach i skąd ich popularność? Co to jest ...
-
Tagi: skarpetogetry piłkarskie skarpety sportowe opaski sportowe Początkowo, w okresie rozwijania się piłki nożnej jako dyscypliny s...